Słucham muzyki, a nie gatunków L.U.C

LUXTORPEDA - Robaki

Debiutancki album Luxtorpedy doszedł do 12 miejsca OLiS, natomiast Robaki już w pierwszym tygodniu od premiery (a właściwie w ciągu pięciu dni od ukazania się płyty) zaczęły swój pobyt na szczycie tej listy - akcja promocyjna, prowadzona raczej we własnym środowisku, przyniosła nie oczekiwane dla mnie rezultaty. Trudno mi ocenić, na czym polega fenomen tej formacji, która w rok po "pierwszym wyjściu z mroku" osiągnęła tak duży sukces - prócz wysokiej sprzedaży drugiego krążka, do niewątpliwych sukcesów zaliczyłbym uczestnictwo w tegorocznej edycji Sonisphere Festival, i to wszystko, podkreślę jeszcze raz, w ciągu jednego okrągłego roku! Po części swoją popularność Luxtorpeda zawdzięcza Litzy, charyzmatycznemu gościowi, siedzącemu w ciężkich brzmieniach od ponad 20 lat, znającego się na rzeczy i wiedzącego gdzie uderzyć, żeby odezwały się właściwe nożyce (tzn. jak zrobić dobrą muzę). Ale jest to też z pewnością zasługą zgrania zespołu, złożonego ze starych znajomych z różnych kapel. Dlatego właśnie płyta jest równie dobra jak debiut - energetyczna (zupełnie jak Pan Krakers Arki Noego, nomen omen Litza też tu maczał palce), szybka, ciężka, klimatyczna - posiadająca, to czego fani hard rocka oczekują. Z tekstami do rozpatrzenia, poruszającymi stosunki międzyludzkie i międzypłciowe, kwestie wiary, kondycji ludzkiej duszy i człowieka w ogóle we współczesnym świecie, o jego zagubieniu w tym trudnym czasie, pozostawiając jednak promień nadziei na polepszenie sytuacji.

Płytę otwiera krótki kawałek Pies Darwina z ciekawymi gitarami wyjętymi z Pulp Fiction oraz dodatkowo urozmaicony interesującą zmianą tempa po drugiej zwrotce. Są Wilki dwa w klimacie Comy, jest Hymn, czyli... hymn stadionowy - koncertowy rozgrzewacz. Płyta naszpikowana jest świetnymi kompozycjami, z których można wybierać tylko lepsze z bardzo dobrych, właściwie każdy z kawałków mógłby promować płytę. Mi najbardziej w głowie pozostają dwa z nich - Tajne znaki i Gdzie Ty jesteś? Ten pierwszy kawałek polubiłem za stylizację na angielski akcent, za chwytliwy refren (I love you/ My name is Mojżesz Winnetou), za proste na na na na, za energię, za kwestię Hansa w klimacie Czesława Mozila, za umiejętność dojrzenia wokół siebie miłości, którą darzy nas druga osoba, w szmince na lustrze i kartce na lodówce, w odprowadzeniu za ręce na przystanek, w sercu z ketchupu na kanapce. Tekst drugiego kawałka jest autorstwa Hansa i jego kolegi z zespołu 52 Dębiec Pawła Paczkowskiego "Deepa", zaś muzykę stworzyła Luxtorpeda. A jest to w moim odczuciu muzyka monumentalna, swoją wielkością, przestrzenią lokuje się gdzieś wewnątrz umysłu z równą siłą jak dokonania Pink Floydów - z zimną, mroczną wokalizą, ciężkimi i wolnymi gitarami, powoli rozwijającą się akcją, z mocnym, dosadnym głosem Frencela, w którym można usłyszeć boleść, wyrzuty, smutek, złość, rezygnację, niepewność. Jest to pytanie o Boga, o Jego miejsce w naszym świecie, o to jaką funkcję w nim pełni, a poniekąd można by dopatrzyć się pewnego zarzutu, że na świecie dzieje się tyle zła, w nas samych jest tyle problemów, a On milczy. I dlaczego mamy w niego wierzyć, skoro nie wiadomo co jest na końcu...?
Druga płyta, bo wydawnictwo posiada dwa krążki, prócz wersji instrumentalnych zawiera 6 nagrań bonusowych - 2 z koncertów, 3 wersje demo znane z Luxtorpedy oraz Komboje - muzyczno-tekstowy wygłup grupy.

Moim zdaniem Robaki są poważnym kandydatem do zgarnięcia najważniejszych nagród za rockowe dokonania w roku 2012.

5 komentarzy:

{ Dirk } at: 1 czerwca 2012 12:24 pisze...

Świetna płyta. W moim przekonaniu jeszcze lepsza od debiutu. Sukces jaki zespół odniósł w takim krótkim czasie to prawdziwy fenomen biorąc pod uwagę, że jest to grupa niezależna. To na szczęście pokazuje, że jak się coś robi dobrze, a do tego jest się przy tym autentycznym, to można dużo osiągnąć. Co do uczestnictwa w Sonisphere- trochę wtopa organizatorów, że Luxtorpeda przez awarię prądu straciła sporą część koncertu...

Anonimowy at: 29 sierpnia 2012 14:29 pisze...

Dla mnie "Robaki" jest dobrym albumem choć wyraźnie słabszym od debiutu. Nie czuć tej świeżości, utwory nie są tak przebojowe i żywiołowe. Odnoszę wrażenie lekkiego wymuszania muzyki, bez spontaniczności. Tekstowo jednak jest znacznie lepiej, nie czuć ani trochę banałów, których było pełno na "Luxtorpeda". Lubię ten zespół ale jeśli chodzi o fenomen to mam wrażenie, że ich popularność w pewnym momencie nagle zniknie, tak szybko jak się pojawiła. Może to stąd taki a nie inny kształt drugiego wydawnictwa?

{ muzykowisko } at: 29 sierpnia 2012 19:18 pisze...

Trudno mi jednoznacznie ocenić, która płyta jest lepsza - na jednej i na drugiej znalazłby się jakiś słabszy moment.
Malomowny: banały z "Luxtorpedy" świetnie zostawały w głowie :) a tak na poważnie - zespół się "otrzaskał", zgrał; brak świeżości może wynikać z tak szybkiego nagrania kolejnej płyty, zaangażowania Litzy w KNŻ i Arkę Noego, które powstały w czasie między pierwszym a drugim albumem zespołu. Trzymam kciuki za kapelę, oby nie składali broni, ale żeby nie przesadzali z corocznym wydawaniem krążka (w czerwcu wydali koncertowe DVD z Woodstocku 2011 - czy aby nie za dużo tych wydawnictw w tak krótkim czasie?)
Dirk: żałuję, że mnie nie było na Sonisphere - z relacji, które słyszałem id osób będących na miejscu - podobno było świetnie, Metallica wymiotła!

{ T.K. } at: 23 września 2012 10:42 pisze...

Zespół poznałem dzięki kuzynce, która poprosiła mnie, abym poszedł z nią na ich koncert. Trzeba im przyznać, że grają dość ciekawie.

P.S.
Bardzo fajny blog z ciekawymi recenzjami. Będę tu zaglądał :)

{ muzykowisko } at: 23 września 2012 19:02 pisze...

Sam się wkrótce wybieram, więc na pewno zamieszczę jakąś notatkę.
Dzięki za komentarz i zainteresowanie :)

Prześlij komentarz

 

Copyright © 2010 • Muzykowisko • Design by Dzignine,