Słucham muzyki, a nie gatunków L.U.C

COMA - Czerwony album

Gdybym stał się posiadaczem tej płyty za własne pieniądze poczułbym się oszukany - Rogucki śpiewa o niczym, a zespół tworzy bardzo nierówną muzykę, czasem ostrą, a czasem zahaczającą o pop, jak w singlowym Na pół. Na korzyść płyty nie wpływa też wielokrotne powtarzanie patentu z nakładaniem się na siebie dwu głosów śpiewających inny tekst (Białe krowy, La mala educacion, Gwiazdozbiory). W Deszczowej piosence Coma, zmieniając tempo, stara się chyba naśladować System of a Down, ale o ile muzycznie mogę się zgodzić, że im wychodzi, to już tekst jest chyba awangardowy - o (nie)kochanym i niebezpiecznym mieście, a kończące zwrotki zaśpiewy la la la po słowach Zalane gęby na Fabrycznym/Cieszą się/Witając mnie i Niech moje miasto o tym wie,/Że kocham je/Jak dziecko złe zamiast poważnego nastroju wywołują śmiech. A żeby było ciekawiej, to pojawia się jeszcze bulgotanie właściwe wykonawcom black/power metalu.

Jednak i na tym niewypale można znaleźć coś interesującego. Do mocnych momentów bez mrugnięcia okiem zaliczam Angelę - jest wykop, jest darcie ryja, są agresywne gitary, ciężkie chórki podkreślające "tragizm" Angeli, a solówka brzmi jak u rockowych wyjadaczy z Zachodu. Ten album warto przesłuchać dla jeszcze jednej piosenki - 0Rh+, która muzycznie jest takim dźwigarem albumu jak na poprzednich płytach Leszek Żukowski, Zaprzepaszczone siły wielkiej armii świętych znaków i Ekhart.

Kiedyś Rogucki pisał teksty, były to pełne zdania niosące jakąś zrozumiałą treść. Teraz jest to zbiór przypadkowo połączonych słów, dzięki czemu autor swoim grafomaństwem sięga zenitu - oto pierwszy przykład z brzegu:
Ach, jaki piękny dzień,
Od rana pada deszcz,
Limanowskiego, Łódź,
Kałuże, chlup,
Tu można dostać w dziób.
A wystarczyłoby, żeby czasem wokalista-tekściarz posłuchał co napisał:
Metafory, metafory,
To taka sztuka zestawiania słów.
Nie mieścisz człowiek krowy w głowie?
No to daruj sobie i już!
i przejąć się tym, a nie bezmyślnie powtarzać w kółko 6 wierszy utworu, które są tak proste, że nawet ja, po pierwszym przesłuchaniu płyty, byłem w stanie "nucić" i podśpiewywać sobie tekst z pamięci! A muzyka jest na tyle lekka, chwytliwa, że wpada w ucho i pozostaje w nim niczym piosenki Ich Troje.

Myślałem, że Coma jest na tyle okrzepłym zespołem, na tyle dojrzałym, z wyrobioną stylistyką, ze stałą publiką, że nie musi już dbać o poszerzanie grona odbiorców. Jednak się myliłem - ludzie lubią łagodne dźwięki, a zespół Roguckiego daje im je, zapominając o starych fanach, dla których najlepszym albumem było Pierwsze wyjście z mroku. I właśnie tym, którzy towarzyszyli Comie na początku rzuca się Angelę i 0Rh+ pomiędzy ochłapy.
Dlaczego tak pomstuję na Comę? Bo kiedyś to był zespół. Teraz została tylko grupa odcinająca kupony do dawnych dokonań...

2 komentarzy:

{ T.K. } at: 23 września 2012 10:46 pisze...

Mi zespół Coma zapadł w pamięci jako grupa piszące niebanalne teksty i grająca ponad przeciętną muzykę. Czytając twoją recenzje, trochę się zawiodłem, bo bardzo lubię ten zespół, po album chyba jednak nie sięgnę. Pozdrawiam!! :))

{ muzykowisko } at: 23 września 2012 19:06 pisze...

Ja się zatrzymałem na "Hipertrofii", późniejsze albumy do mnie kompletnie nie przemawiają - muzyka coraz mniej agresywna, teksty coraz bardziej pisane tylko po to, żeby się rymowało - nie potrafię odnaleźć w nich ładu i składu. Jeżeli już słucham, to najczęściej "Pierwszego wyjścia z mroku" i właśnie "Hipertrofii", "Czerwony album" omijam szerokim łukiem.

Prześlij komentarz

 

Copyright © 2010 • Muzykowisko • Design by Dzignine,