Słucham muzyki, a nie gatunków L.U.C

NOSOWSKA - 8

Nie lubię gdy muzycy nagrywają covery. Nie lubię gdy zamiast stworzyć nowy materiał wydają składanki, płyty koncertowe, albumy symfoniczne, zapraszają kolegów, aby jeszcze raz wyciągnąć kasę z tego co już zostało wydane, a co i tak fani kupią, tylko dlatego, że są fanami, a ich idole wydali właśnie "nową" płytę. Niestety Kaśka Nosowska moim zdaniem, tak jak i wielu innych wykonawców i zespołów (Kazik, Grabaż, Coma, Happysad), także padła ofiarą tych praktyk. Wszystkim, którzy oburzą się, że śmiem do tego worka wrzucać album poświęcony Agnieszce Osieckiej odpowiem, że nie widzę usprawiedliwienia dla aranżowania piosenek znanych z wykonań innych artystów. Bo po co kolejny raz nagrywać to samo? Bo mi też w duszy gra Osiecka, bo też chcę pokazać moją interpretację? Z reguły w pamięci pozostaje wykonanie, które usłyszeliśmy pierwszy raz, niewiele z kolejnych wykonań bije na głowę poprzednie wersje i detronizuje je w świadomości ludzi - potrafią to jedynie te najwybitniejsze. Moim zdaniem Nosowska nie sprostała tym wymogom i jej poprzednią płytę z powodzeniem można wyrzucić do kosza, a przynajmniej schować głęboko za innymi dyskami. Co z tego, że uzyskała status podwójnej platyny? W dużej mierze sprawiły to magia nazwiska Kaśki i Agnieszki .

Tyle wspominek i wylewania żali na temat przeszłych dokonań wokalistki. Najnowsze dzieło pasuje ni to pod szyld "Nosowska", ni jest to "Hey". Od czasu UniSexBlues (2007) i Miłość! Uwaga! Ratunku! Pomocy! (2009) straciłem poczucie różnicy między tymi dwoma projektami - Hey zNosowszczał, a Nosowska zHeyowiała - w muzyce zespołu Hey pojawiły się elementy dotychczas zarezerwowane jedynie u Nosowskiej, pojawiła się elektronika, różne przeszkadzajki, a od gitar ważniejsza stała się sama produkcja i wielość zabiegów podejmowanych w procesie miksowania. Zaś u Nosowskiej zeszły one w 2007 roku na dalszy plan ustępując po trochu miejsca żywym instrumentom. Teraz na szczęście ta nierównowaga wraca częściowo do normy - Nosowska znów jest bardziej Kaśką z Nosowskiej niż z Heya.

Co "szokuje" i zaskakuje na nowej płycie, to użycie dużej liczby instrumentów, które z projektem solowym Nosowskiej dotychczas trudno było łączyć - piano, skrzypce, altówka, wiolonczela, klarnet. Moim zdaniem dodają one świeżości najnowszej płycie i samej Nosowskiej, której elektroniczna skorupa tworzona przez 4 lata od 1996 roku (od wydania puk.puk) stała się już dość twarda. Ale taka też jest Kaśka - co płyta to zaskoczenie: po trzech albumach skierowanych do raczej wąskiego grona odbiorców (niekoniecznie byli to fani Heya) pojawiła się płyta ze wszech miar otwarta na słuchacza rocka (fani Heya), później dla bardzo szerokiego grona, niezależnie od wieku, bo wiersze Osieckiej w wykonaniu wielu artystów zna zarówno stary jak i młody, o czym świadczy popularność krążka, który pokrył się dwukrotnie platyną. Wreszczie nadeszła kolejna pozycja w dyskografii - sięgająca trochę w czasy pierwszych płyt, trochę czerpiąca z UniSexBlues, a częściowo mamy do czynienia z ostatnim albumem Heya (może dlatego, że 8, tak jak Miłość! Uwaga! Ratunku! Pomocy! wyprodukował Marcin Bors, a za muzykę odpowiadał Marcin Macuk pracujący z Nosowską już od 2007 roku).

Płyta jest skazana na sukces artystyczny, niekoniecznie na komercyjny - jak zwykle naładowana potencjalnymi przebojami, które powinny przypaść do gustu zarówno fanom solowej twórczości Nosowskiej jak i tej występującej ze szczecińskim zespołem. Wśród wielu dobrych utworów jeden zasługuje na szczególne wyróżnienie - Nomada. Moim zdaniem jest on najlepszą piosenką na albumie oraz najlepszą polską piosenką mijającego roku, na pewno najlepszą, z tych które miałem dotychczas przyjemność wysłuchać. Bezapelacyjnie mistrzowskie pianino do spółki z instrumentami perkusyjnymi, plus skrzypiąca gitara basowa i "wyklaskane" afrykańskie rytmy - miód dla uszu!

Innym mocnym punktem jest otwierający Rozszczep - budująca tajemnicę delikatna i jednocześnie przestrzenna muzyka, być może nawet w stylu Pink Floydów, gdyby byli minimalistami, a nie twórcami monumentalnych kompozycji; trochę orientalizujący, ale też trochę w stylu mojego ulubionego współczesnego kompozytora muzyki klasycznej Ärvo Pärta. Podobny klimat ma również Tętent, ale na mnie nie robi jednak tak ogromnego wrażenia.

Nie przekonuje mnie Daj spać - zbyt odstające od reszty płyty,  zbyt głośne, za hałaśliwe. Także Polska nie trafia w moje gusta - tekst niby o Polsce złożonej z województw i powiatów, której jedną granicę stanowi Bałtyk, a drugą Tatry. Na poświęcenie co najmniej 3 minut zasłużyła zarówno wiosna (Pa) jak i jesień (Ulala); pojawiają się pytania o siłę sprawczą wichur, gradobić, ulew, niosących zagładę fal morskich oraz na rozkaz czyj/Dusze wyskakują z ciał.


I jeszcze moja ulubiona część zabawy z płytami - poszukiwanie podobieństw z innymi piosenkami :) Tym razem tylko jeden utwór posiadał wiele inspiracji. Wstęp do Czasu jest przerysowany z Zimy '81 Ani Dąbrowskiej; dalej wyczuć można nutę z Ballady o Tolku Bananie w wykonaniu Strachów na Lachy, a sama końcówka to zakończenie Barykady z repertuaru Lao Che.

Już przy ostatniej płycie zespołu Hey zastanawiałem się czy to Hey podąża na trendami, czy już je wyznacza. 8 ukazuje, że szeroko pojęta twórczość Kaśki Nosowskiej przeważa szalę na korzyść wyznaczania przez nią nowych kierunków dla polskiej muzyki rockowej i rockowo-elektronicznej. Tajemnicą nadal pozostanie w jakim stopniu to ona jest pionierką, a w jakim Marcin Borc...

1 komentarzy:

{ Unknown } at: 31 października 2011 14:50 pisze...

Ja, w przeciwieństwie do Ciebie, "Daj spać" uwielbiam - najbardziej z całego krążka! :)

Prześlij komentarz

 

Copyright © 2010 • Muzykowisko • Design by Dzignine,