Słucham muzyki, a nie gatunków L.U.C

COOL KIDS OF DEATH

Po 10 latach od debiutu otrzymujemy reedycję klasycznej pozycji z kręgu rodzimej muzyki rockowej. Prócz materiału sprzed dekady zestaw zawiera również płytę z zapisem koncertu zespołu na deskach sceny w ramach Off Festivalu w 2009 roku (dodatkowy dysk to właściwie wykonanie na żywo utworów z debiutanckiej płyty Cool Kids of Death).

Długi czas czekałem na obcowanie z pierwszym dziełem Wandachowicza, Ostrowskiego i kumpli (bo zawsze było coś pilniejszego), ciekaw cóż takiego przełomowego dokonali. I okazało się, że nie było za czym wypatrywać – białe koszule, czarny śledzik, bunt – nie moja bajka. Nie ma tu odkrywczych dźwięków, nie ma wartościowych tekstów, nie ma niczego. Prostota i głupota ciśnie się z każdego słowa i nuty, ale nie jest to też muzyka komercyjna. Może był to zamierzony zabieg – mnie jednak nie przekonuje. Jeśli cały album ma spełniać podobną funkcję jak piosenka zespołu 100 TVarzy Grzybiarzy Mały obrazek mówiąca o ubogości języka polskiego (wielokrotnie powtórzony tekst: Chuj, dupa, kurwa, cipa i wykrzyczany refren Przejebane, przejebane, przejebane świadczą raczej o ograniczonym zakresie słownictwa twórców, braku pomysłu na napisanie ambitniejszego tekstu lub niskim nakładem uzyskanie proporcjonalnie wysokiej popularności), to i na CKOD nie widzę takiego sprzeciwu wobec otaczającej nas rzeczywistości społecznej.

Jedyne "plusy dodatnie" jakie przyniosła ta płyta to położenie podwalin pod postanie i wzorowanie się na niektórych utworach CKOD między innymi takich zespołów jak Kumka Olik (Poezja jest nie dla mnie, Nie warto), Hurt (Nielegalny), a także Muchy. Ale dzięki zespołowi poszukuję teraz albumu Europa i Azja Sztywnego Pala Azji, z którego Wieża radości, wieża samotności skojarzyła mi się z piosenką Cool kids of death.

0 komentarzy:

Prześlij komentarz

 

Copyright © 2010 • Muzykowisko • Design by Dzignine,